Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Że to ponowne szczęście, które spotykało Pytyona było wielkiem, równie wielkiem jak pierwsze, bo łucznicy Mitry cieszyli się w wojsku takiemiż dobrami, jak nieśmiertelni króla, a nosili wzniosłą nazwę stróżów-boga, potwierdził to jednogłośny okrzyk biesiadników, wspaniałość Kserksesa i chwałę Pytyona wysławiający. Ale, jeżeli za pierwszym razem umysł Pytyona przed rozpoznaniem i słusznem ocenieniem szczęścia, które go spotykało, zawahał się był przez chwilę, teraz wahanie się to trwało daleko dłużej. Zdawać się nawet mogło, że, jakkolwiek bystry i w różnych sprawach doświadczony, umysł ten pod brzemieniem spływających nań pomyślności skamieniał i ruch członkom a mowę ustom odebrał. Zamiast, jak przystawało, na twarz upaść i w dziękczynieniach się rozpłynąć, Pytyon z klęczek wstał sztywny, z czołem nad podniesionemi brwiami zmarszczonem i z rozwartemi nieco ramiony, we wzór osłupienia się zamienił. Pośród kamiennej sztywności, która od stóp do głowy go zdjęła, tylko drobne i gęste drgnienia, po powiekach i policzkach jego przebiegające, zdradzały w nim życie, aż nareszcie, z trudem wielkim język poruszył się mu w ustach i gło-