Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

swojej czci i wiary, jak trwonią kroki i trudy wędrowcy, ścigający na pustyniach majaki złudnych miast i ogrodów.
Im więcej mówił, tem większy unosił go zapał, pierś głośno dyszeć, słowa mu w ustach plątać się zaczynały, aż porwał się z klęczek, zwyczajnym sobie giestem, szerokie rękawy sukni na plecy sobie odrzucać i wołać zaczął:
— O, głupi Pytyonie, który siebie za coś ważnego poczytywałeś, a teraz okazujesz się marnym człeczyną! Czemużem, o Cybelo, nie posiadał sto razy więcej rozumu i sto razy więcej trudów nie poniósł, aby sto razy większe gromadzić bogactwa i módz przez nie teraz serce swoje zadowolnić? Spojrzyj, o królu, na wszystko, co w tym domu przez długie lata zgromadziłem: marne to śmiecie wobec twej wielkości, zawierają przecież w sobie niemało drogiego metalu i tej kunsztownej pracy człowieka, która nazywa się sztuką. Spojrzyj, wybieraj, bierz, uwoź ze sobą, albo do Suzy odsyłaj wszystko, co tylko oczy twoje zabawić lub serce ucieszyć może... Gdybyś nawet wszystko zabrał, Pytyona nie zgubisz, ale tylko nad wszelką wartość uszczęśliwisz. Stać go bowiem na sprawienie nowych dla domu swego ozdób, a w radości