Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwierzęta, Mosz nie lękał się nikogo i niczego, a od ścigających i powstrzymujących go ludzi uwolniony, na szerokie stopnie z marmuru i malowanych cegieł, z niejakim trudem lecz śmiało, za przewodniczką swoją wstępować zaczął. Przewodniczką zaś jego była Melissa, której mniemanie, że ona to drogie jej zwierzę od pewnej śmierci wyratowała, taką sprawiało radość, iż śród niej znowu o królu, dworakach, przypatrujących jej się chciwie strażach i własnej nieśmiałości zapomniała. Krok swój do ciężkiego kroku wielbląda stosując, powoli wznosiła się coraz wyżej, suknia jej, z połyskliwej wełny koziej, złote naramienniki i frendzle pasa, zdobne w perły warkocze w blasku słonecznym lśniły i błyskały, wśród okrągłej twarzy, na ponsowych jak młoda krew ustach rozkwitał uśmiech dziecinnego, niewinnego szczęścia. Co chwilę obracała się ku ulubieńcowi swemu, którego długa szyja wysoko wznosiła się nad jej głowę, i rękę ku paszczy jego wyciągając, powtarzała:
— Pójdź, dobry Moszu, pójdź!
Gdy zaś w ten sposób przywiodła go już na taras, Pytyon, uciechą, malującą się na twarzach dworaków i wytężoną uwagą, z jaką król pochodowi wielbląda ku górze przyglądać się zda-