Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niewieścia tkwiła w sercu i odzywała się w zwracanych do Kserksesa słowach.
Ale z ust królewskich wyszło lekkie gwizdnięcie. Zrozumiał je woźnica, bo wnet ściągnięciem cugli konie zatrzymał, głośniej powtórzył je na wiszącej mu u sukni złotej trąbce Mardoniusz, a krótkie, urwane dźwięki trąbek, przez tysiączników wydawane, od tysiąca do tysiąca jeźdźców powtarzały się coraz dalej, jak echa jedne drugim odpowiadające, aż cały orszak królewski od przodem postępujących łuczników i kopijników do ostatniego szeregu nieśmiertelnych, wraz z dwoma środek zajmującymi wozami, stanął jak w ziemię wryty. W tejże samej chwili u kresu drogi, złotym piaskiem wysypanej, a u Pytyonowego domu początek swój biorącej, dużą, bo może całe stadyum zabierającą, przestrzeń, okryły ciała ludzkie, które na kształt ściętych kwiatów, w głębokiem milczeniu, twarzami położyły się na ziemię. Tylko trzy niewiasty, dostojne znać i na przodzie licznego pocztu niewolnic postępujące, twarzy swych w złotym pyle nie ukryły, ale zgiąwszy kolana z drżących dłoni rozsypywały drobny mirt i trójlistną koniczynę. Nad obu orszakami: tym, którego wozy i konie stały jak w ziemię wryte, i tym, który, w bar-