Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rękami wiązane powrozy nie przyczynią mu zbytniego bólu, ani hańby!
A Wamik, wpół z przerażeniem, wpół z pośmiewiskiem, wołał:
— Chileasie, otwórz szkatułę swą z lekami! Ktoś go tem zielskiem, które nieprzytomność umysłu sprawia, otruć musiał! Daj mu do przełknięcia nieco niedźwiedziego tłuszczu, najlepszego przeciw truciznom lekarstwa!
Chileas milczał i zdawał się nic nie słyszeć: tak bacznie przypatrywał się bladościom i drgnieniom, które przechodziły po twarzy, siedzącej na stronie Gorgony; w tem, najniespodzianiej dla wszystkich, rozległ się po komnacie długi i głośny wybuch Pytyonowego śmiechu. Ze śmiechem tym wołał:
— Idantyrs! wziąć mi zaraz z przed oczu Scytę i kary mu nie wymierzać! Pocieszne dziecko! Trzebaż czasem drobnym chuciom dziecinnym sfolgować! O, bogowie, skonam chyba ze śmiechu! Jakie pocieszne dziecko! Wziąć mi z przed oczu Scytę, Idantyrs, i niech jak przedtem stajen dogląda, a pilne poselstwa sprawia! O, Diloramie, jakże mię zachceniami swemi naśmieszyłeś! I dobrześ to sprawił! Bo gdybym