Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Czciciel Potęgi.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich łatwo ustąpić nie mógł: więc brwi zmarszczył i, groźne brzmienia głosowi swemu nadając, rzekł do syna:
— Podłego niewolnika tego odstąp natychmiast! rozkazuję!
A do Idantyrsa zawołał:
— Uprowadź Scytę i czyń z nim jak rzekłem.
Ale Diloram, dłoń na ramieniu skazańca składając, ze spokojem niezłomnego postanowienia, odparł:
— Człowieka tego, ojcze, nie odstąpię odtąd ani na krok. Los jego będzie moim losem, męka jego moją męką, gdziekolwiek on się znajdzie, ja u boku jego przebywać będę. Zawieram z nim związek gościnnej przyjaźni, który mieczem tylko rozciętym być może; rozkaż, ojcze, śmierć zadać mnie, albo nas obu prowadzić tam, gdzie rzekłeś!
Mówiąc to, ani jednego okrzyku nie wydał, ani westchnął, ani zadrżał; owszem, tak spokojnym wydawał się, że prawie zimnym; tylko wciąż złote światła, jak odblaski rozgorzałego wewnątrz płomienia, igrały mu w czarnych źrenicach. Teraz Bubares, ogromny i ciężki, podniósł się z poduszek, wołając:
— Ojcze, pozwól mi skrępować to dziecko, aby więcej nie popełniało szaleństw! Braterskiemi