Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

August jęknął i grać przestał, bo ręce mu opadły bezwładne. Zamyślił się potem, roztęsknił, i ból w sercu poczuł — ból wielki!
W parę dni potem August po raz pierwszy zblizka spotkał Wandę, i po raz pierwszy przemówili do siebie, stojąc nad brzegiem przepaści.
Po raz pierwszy przemówili do siebie stojąc nad brzeiem przepaści, ale nie widzieli że to przepaść... Słyszeli tylko szum srebrzystych na dnie strumieni, a konary sosnowego boru podniebną pieśń nad ich głowami śpiewały... Pośrodku urwiska, w gruppie gęstej zieleni, błyskał wprawdzie przed nimi krzyżyk biały; ale nie pamiętali że jest on godłem cierpienia — widzieli w nim tylko znak wiary...
Nie pytali siebie zkąd im przyszło to piorunne wrażenie, jakie uczuli spotykając się tak nagle oko w oko; ani pomyśleli o tem, jakich uczuć zaczątkiem to wrażenie było.
I mogłaż ona myśleć w owej chwili, kim on był i mógł być dla niej? — jakiem było położenie jego według zwyczajnych warunków tego świata?
I mógłże on wtedy przypomnieć sobie swoje kajdany, i pomyśleć, że one mu ją czynią niedosięgłą jak gwiazdy, niepochwytną jak woń lilji?
Nie. Oboje artyści, poeci i marzyciele, nie tknęli myślą zwyczajnego biegu spraw ludzkich; wszelka rachuba i obawa o przyszłość daleką była od nich.
Nie znając się przeczuli siebie, pochwycili się w objęcia duszami, a o uścisku rąk, nawet nie pomyśleli jesz-