Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W tejto porze otrzymał posadę w X., i przybył tam ciągnąc za sobą cały ciężar swego losu. Nie znał nikogo z mieszkańców miasta, i obojętnem mu to było, bo oddawna prowadził życie pustelnicze prawie. Trudna praca pochłaniała go; lękał się, by śród ludzi bardziej nie rozbudzić targań swych i żalów.
Miał wtedy lat trzydzieści, ale zdawało mu się że przeżył dwa razy tyle.
Zżółkły szkielet kobiecy który siedział przy jego ognisku domowem, rzucał na niego tchnienia starości, znużenia, goryczy.
I w tejto także porze wzrok jego zatrzymał się raz na przechodzącej mimo okna jego postaci kobiecej, i ścigał ją póki nie znikła; ścigał jeszcze gdy znikła, migocące odblaski jej powłoczystej sukni.
Ujrzał ją raz drugi i trzeci i czwarty, i widywał ją co dnia, to w oknie otwartem, to a ulicy; a gdy ją widział, zdawało mu się że śni, że jest jeszcze młodym artystą o czole marzącem i piersi niedotkniętej cierpieniem. Czuł że fale ożywczego ciepła przenikały go na wskróś, że cóś w nim tworzyło się wówczas, coś mu szeptało, śpiewało do ucha. Złe myśli i pociągi odleciały, jak zaklęte — a z wezbraną piersią codziennie oczekiwał chwilki, tej chwilki krótkiej jak mgnienie oka, w której spostrzegał.
I dnia pewnego gdy ona przeszła mimo okna jego mieszkania łabędzim swym krokiem, poważna jak kobie-