Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Chwile.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na obiad, pewno ciocię zaniepokoiłam! Głodna jestem okropnie! Wcale nie wiedziałam, która godzina i dopiero, jak usłyszałam zegar bijący na tym starym kościele...
— Zawsze przecież masz przy sobie zegarek...
— Nie patrzałam, nie pamiętałam... Dopiero teraz czuję, że mi się jeść chce... Pan Bohdan Olski pokazywał mi w mieście tyle rzeczy nieznanych, pięknych, bardzo dawnych...
— Pan Olski? Ten sam, który...
— Ten sam, ten sławny... Spotkaliśmy się wypadkiem. O, Boże! jak ten kanarek śmiesznie przekrzywia główkę do ziarnek! Ogromnie lubię ptaki! Ciocia nie może dosięgnąć drugiej klatki? Proszę pozwolić, ja wskoczę na krzesło... Bardzo lubię sypać ziarno ptakom... W Liliowej mam gołębie. Czy ciocia lubi gołębie? Ja bardzo...
— Chciałabym wiedzieć, czego ty nie lubisz, mała?
— To prawda; wszystko lubię.
Zeskoczyła z krzesła.
— Jednak mam dziś zmartwienie...
— Nie znać tego...
— To nic. Mam jednak... chociaż nie zbyt wielkie. Janina Skierska... ta malarka...
— Wiem, wiem!