Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Chwile.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

karcie wyczytywać te same zgłoski, z jakich składa się wyraz naszej istoty własnej, to wielkie szczęście! Z wyrazem szczęścia w oczach patrzała na Porcelankę, której korona rozwinęła się już w całej pełni. Wtem, ruchem zdziwienia obróciła głowę ku towarzyszowi, który zapytywał:
— Co pani uczyniła ze swoim karnawałem przeszłorocznym?
— Pan wie o tem?
— Opowiadały mi te panie... »Niech pan sobie wyobrazi! — mówiły — przeszłoroczny karnawał był ożywiony i wesoły, zabaw rozmaitych było mnóstwo, wszystkieśmy jak szalone tańczyły przez kilka tygodni, stroiły się, bawiły w sposób rozmaity i jedna tylko ta biedna Walentyna, błysnęła parę razy na balach w toalecie z pomiędzy najpiękniejszych najpiękniejszej, poczem wzięła, i ni z tego, ni z owego, na wieś do rodziców wyjechała. Caluteńki karnawał — mówiły — ta biedna Walentyna przesiedziała na wsi, przez okna zamarzłe patrząc jak śnieg pada«. Tak mówiły — czy prawdę?
— Prawdę! Nie wiem już po raz który próbowałam razem ze wszystkiemi iść do studni uciech, ale wody jej były tak zimne... na balach tylko tak ziębłam...
— Ziębła pani?
— Tak. Toalety najpiękniejsze nie kochają