Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cham.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wypuśćcie ją, panie, i mnie oddajcie — prosił.
Aż uradnik, trochę może i z ukontentowania, że ktoś mu kłania się i prawie do nóg pada, nie wytrzymał dłużej i zgodził się ją wypuścić. Śmiał się przytem tak, że aż za boki brał się.
— Ot, dureń — mówił — takiego durnia jeszcze chyba na świecie nie było!
A Paweł, na śmiech jego wcale nie zważając, o nią tylko się dopominał.
— To i gdzież ona, panie? — zapytywał. — Wypuśćcie ją i mnie oddajcie.
Uradnik śpiżarnię otworzył i ze świecą musiał jej szukać, bo ona, Pawła, idącego ku drzwiom zobaczywszy, za beczkę jakąś schowała się i tego tylko pragnęła, aby pod ziemię zapaść się i zniknąć. Ale Paweł ją z ziemi podniósł, za rękę wziął i do czółna swego poprowadził. Ot, jak to było! Ot, co ona widziała i słyszała.
Umilkła nakoniec, a Marcela zrazu oniemiała, później szeptać zaczęła:
— Oj, dobryż on, dobry! Jak Pan Jezus dobry! A ty, Franka, szczęśliwa...
— Niech takie szczęście djabli wezmą! — sarknęła.
— Nie znasz ty swego szczęścia i nie rozumiesz... głupia... — zaczęła Marcela, ale Franka gwałtownie jej przerwała:
— Zabił on mnie tą swoją dobrocią, zamordował tak, że już żyć na świecie nie mogę... z samego strachu żyć nie mogę...
Wstrzęsła się całem ciałem i zaszeptała:
— Jezus Marja! Jezus Marja! Jezus Marja! Żebym mogła, to, zdaje się, zabiłabym ją, jak tę wściekłą sukę!
— Kogo? — zapytała przestraszona żebraczka.
Franka szeptała dalej:
— Stoi mnie przed oczyma i stoi... gdzie obrócę się, wszędzie ją widzę... a taka straszna!
— Któż to taki? mojaż ty mileńka! Któż to tak ciągle przed oczyma tobie stoi?
Franka spojrzała na nią zdziwionym wzrokiem.
— A jaż sama! — odpowiedziała.
— W imię Ojca, i Syna, i Ducha... — zaczęła Marcela.
Franka za ramię ją pociągnęła.
— Nic ty nie wiesz i nic nie rozumiesz — zaszeptała — samej siebie ja boję się... tego, co zrobiłam, boję się... od tego momentu, kiedy przez szczelinę widziałam i słyszałam, jak on za mnie uradnika prosił, cościś mnie takiego zrobiło się, że już żyć