Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cham.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mężczyzn słuchał, a oczyma za Franką wodził. Na całem ciele drżąca, cicha, jak grób, spełniała rozkaz urzędnika i ubierała się. Czyniła to nawet z rozmysłem i niejakiem staraniem. Wcale na obecność w izbie kilku mężczyzn nie zważając, zmieniła samodziałową spódnicę na tę miejską, z obłoconemi falbanami, którą podniosła z ziemi, włożyła pończochy, nowe buciki, kaftan, watowaną algierką i, z głowy płócienną szmatę zdjąwszy, wełnianą chustkę na nią zarzuciła. Wtedy uradnik wziął ją za ramię i ku drzwiom poprowadził.
Gdy oboje przez izbę przechodzili, Paweł mógł widzieć wyraz jej spojrzenia. Szła cicho i bardzo posłusznie, na całem ciele drżała, a oczy jej, rozszerzone i nieruchome, wyrażały śmiertelny przestrach.
Filip urzędnikowi aż do bryczki towarzyszył, kobiety zbliżyły się do chorego.
— Lepiej tobie, Pauluk? — pytały.
— Już i zupełnie dobrze — odpowiedział.
Kłamał.
Za mało trucizny przełknął, aby od niej umrzeć, za wiele, aby tak rychło wyzdrowieć. Najdolegliwsze cierpienia już minęły, bo organizm jego, silny i zdrowy, z zabójczym pierwiastkiem skuteczną walkę toczył, a dopomogły mu w niej trochę i leki Awdoci. Ale wewnątrz doświadczał jeszcze bólów, które jednak mógł już utaić.
— Napij się ziółek! — prosiła Awdocia.
— Dawaj! — odpowiedział i z podanego sobie garnka wypił tyle, ile kazała.
— Dobrze? — zapytała stara lekarka.
— Dobrze, tylko bardzo spać chce się.
— To i chwała Bogu, że spać chce... to i zdrów będzie — zadecydowały kobiety, on zaś odezwał się:
— Dziękuję ja wam, moje dziatki, i za pomoc, i za ratunek, i za dobre serce... Teraz już spać idźcie, odpocznijcie... bardzo przy mnie napracowali się...
Awdocia odezwała się, że nocować przy nim będzie.
— Nie trzeba mnie, kumo, ciebie — odpowiedział — nikogo mnie nie potrzeba... Zgaście ogień i idźcie sobie... sen mnie nadto mroczy...
Zupełnie uspokojone, zgasiły w piecu ogień, na stole lampkę i wyszły.
Kiedy kroki ich i przyciszone rozmowy w oddaleniu umilkły, Paweł z głośnem stęknięciem na posłaniu się dźwignął,