Przejdź do zawartości

Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cham.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

było dość dużo, pomiędzy niemi zaś znajdowały się bilety z powinszowaniem Nowego Roku lub imienin, od miejskich znajomych i przyjaciół przez nią otrzymywane. Składały się one z wielkich jaskrawych róż, girland, bukietów, na twardym papierze malowanych lub naklejanych. Były też tam czerwone serca, złotemi strzałami poprzebijane, i żółte kupidyny ze świecącemi skrzydłami.
U spodu lub dokoła tych wyobrażeń znajdowały się grube napisy, wyrażające imiona i nazwiska kawalerów, od których dary te pochodziły, oraz datę ofiarowania ich France; ale Paweł napisów tych wyczytać nie umiał i bilety te za święte także obrazki poczytywał; kupidyny, poprostu, brał za aniołków.
«Służbę Bożą» otworzywszy, bilet z czerwonem sercem, przez kupidyny trzymanem, pobożnie ku ustom podniósł, pocałował i ostrożnie, delikatnie napowrót go do książki włożywszy, jak zwykle, półgłosem powoli bąkać zaczął:
— Przygotuj ozdobny przybytek twój, S-y — sy, o — o, syo, n-i-e — nie, Sy-o-nie.
Umilkł i z oczyma, wlepionemi w książkę, zamyślił się. Zamyślił się nad tem, kto to być może ten Syon? Musi król jaki, a może i pan bardzo bogaty, kiedy jemu święta książka ozdobny przybytek przygotowywać nakazuje. Co znaczy: ozdobny przybytek rozumiał, i wyrazy te przed wyobraźnią mu stawały wielką i wszelkich ozdób pełną salę, którą w jednym ze znajomych dworów przez otwierające się drzwi przedpokoju czasem widywał.
Ale kto ten Syon?
— I przyjmij Kró-la Chry-stu-sa...
Przed wrotami coś, jakby koła po mokrej ziemi toczące się, zaturkotało i ucichło; Kurta na przyległem podwórku zaszczekał; wrota skrzypnęły. Paweł twarz podniósł i słuchał. Nic; cicho.
Za oknem, jakby kto całun zawiesił, tak ciemno, i wiatr z deszczem coraz głośniej szumi.
Paweł do książki powrócił.
— Rozmiłuj się w Ma... w Ma-rji...
Pomyślał chwilę.
— Aha! to jemu Syonu, królu jakiemuś, czy bogatemu panu, święta książka w Marji rozmiłować się nakazuje!...
I czytał dalej:
— Ona bo... bo-w-i-e-m, — bowiem jest bramą niebieską...
Westchnął.