Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wszystko dobrze idzie! Ot i jedzie sobie jak pani, odpoczywa, a gdy odpocznie doskonale, nogi wiatrem dalej ją poniosą. Zrobiło się jej wesoło, pocichu nucić sobie zaczęła i nucąc, myślała o tem, jak to po raz pierwszy poznała się z Jerzym. Pożar w mieście powstał, obie z Anulką na to widowisko poleciały i stojąc w tłumie, przypatrywały się płomieniom i ludziom, którzy rozmaitemi sposobami gasić je usiłowali. Pomimo ścisku i gorąca przysunęły się przez ciekawość, jak tylko można było najbliżej, i zobaczyły drabinę podnoszącą się od ziemi, aż prawie pod strych gorejącego domu, całą w dymie stojącą, językami ognia tu i owdzie muskaną, a gdy oczy do góry wzniosła, u szczytu tej drabiny pokazał się człowiek, niosący w rękach skrzynkę niedużą, ale na której widok jacyś ludzie, na dole stojący, ręce wyciągać, krzyczeć, jęczeć zaczęli. Całe ich bogactwo w skrzynce tej zawierać się musiało; ten zaś, który ją z ognia wynosił, wydał się Salusi takim pięknym, silnym, śmiałym, że prawie więcej do wymalowanego na obrazie kościelnym archanioła, niżeli do człowieka, był podobnym. Ani rozumiała, co go w jej oczach takim pięknym i nadzwyczajnym uczyniło, ani siebie o to zapytywała, tylko cicho szeptała do siostry:
— Patrzaj, patrzaj... jaki śmiały... jaki śmiały... ot, śmiały!
Potem, stało się tak jakoś, że zlękła się ogromnie, aby drabina nie złamała się pod nim, aby go śmigające ze stron obu płomienie nie ogarnęły, aby nie stracił równowagi, i nie upadł; krzyknęła z przestrachu i w górę podniosła ręce, jakby jemu na pomoc lub na ratunek. Wtedy on z pośrodka jeszcze drabiny spojrzał na nią i uśmiechnął się, poczem, na ziemię zstąpiwszy, oddał skrzynię płaczącym i jęczącym ludziom, którzy mu za nią ogromnie dziękowali, po rękach go całując, zbawicielem swoim nazywając. Ale on wyrwał się im prędko i z twarzą od dymu oczernioną, w odzieniu tu i owdzie