Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

twoje żałowanie, za twoją życzliwość, dziękuję Kostuś, dziękuję!
On, usuwał ją i odwracał się niby gniewnie, ale z ukosa ruchy jej twarzy wzrokiem śledził, a widząc, że naprawdę wdzięczną jest i rozrzewnioną, parę razy też ją wzajemnie pocałował i zapytywać zaczął:
— A będziesz jutro grzeczną? a będziesz rozumniejszą?
W tej chwili z gromadki niewiast wyskoczyła mała, szczupła, płowowłosa Emilka, strzeczna bratowa, i jako to młoda, bo zaledwie osiemnastoletnia, była kobieta, jęła jak fryga okręcać się po świetlicy, w ręce klaszcząc i przyśpiewując:
— A ja by nie poszła! a ja by nie poszła! Żeby on i bryljantowy cały był, ten kołek, ja by za niego nie poszła!
I kręciła się póty, póki nie dokręciła się do męża, na którego kolanach usiadłszy, dośpiewała:
— Żeby Michał sto razy chłop był i żeby sto razy swojej ziemi nie miał, jaby za niego poszła, dalibóg za nikogoby nie poszła tylko za niego!
Rozśmieszony i może uradowany, nie wiele zresztą familijną tę sprawę do serca biorący, Michał na całą izbę wybuchnął głośnym, dźwięcznym śmiechem.
— Niech Emilka przestanie wyrabiać i wygadywać głupstwa! — krzyknął Konstanty, a Salusia, rękę swoją z jego ręki wyrwawszy, jak strzała wybiegła do sieni, na ganek, i na podwórko.
Ta głupia Emilka i ten jej mąż Michał przez cały dzień serce jej szarpali. — Ile razy na nich spojrzała, zawsze musiała pomyśleć, że jej z Jerzym byłoby tak samo mile i dobrze, jak im jest z sobą, a teraz znowu ten Michał zaśmiał się zupełnie tak samo, jak śmiał się Jerzy, ile razy mu coś uciesznego i miłego powiedziała. Ten śmiech, do śmiania się tamtego zupełnie podobny, tak jej w samą głąb serca poszedł, że wyleciała z izby nic nie myśląc, ale tylko czując, że musi gdzieś lecieć,