Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Bene nati.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

brzmiewały przewlekłemi nawoływaniami ludzi, zwolna kroczących przy szeregu sań, które ciężko i ze skrzypieniem płóz po śniegu wlekły się, spiętrzone drzewem z dalekich lasów, lub sianem z odległych siennic i stogów wiezionem. Strony te były pszenne, łączne, lecz bezleśne; zamieszkiwała je ludność, która po pracowitem lecie wraz z naturą usypiała na zimę, niby na długą, krótkiemi godzinami dnia i roboty przerywaną, noc wczasu i ciszy. Powiększało to milczenie, pustkę, melancholię, które przewlekały się po niebie i ziemi, wisiały w chłodnem i zwilgoconem nieco powietrzu, a szumy nadlatujących i w różne strony pomykających wiatrów, wydawały się przyciszonemi rozmowami lub gwarnemi kłótniami duchów nieznanych, po zmartwiałem przestworzu w pokutnej i tęsknej gonitwie błądzących.
Tołłoczki, stara siedziba rodzin Osipowiczów, Łozowickich, Brzozowskich, Strupińskich, pośród białego rozłogu stały długim szlakiem drzew obnażonych i pod odymione niebo wzbijały z kominów kręte szlaki dymów. Do połowy prawie zatopione w śniegu płotki drewniane i kamienne, nieprzejrzane, plątaniną wiły się dokoła czterdziestu przeszło zagród mniejszych i większych, z większemi i mniejszemi domami w głębi podwórek i ogrodów. Strzechy domów całkowicie znikały pod grubem okryciem śniegu, od którego kominy odbijały jak szarawe plamy, a pobielone ramy drzwi i okien, tu i ówdzie też słupki, na których wspierały się ganki, mętnie bielały na tle szarych, czasem aż prawie czarnych, ścian. Niebo, powietrze, otaczający rozłóg pól, napełniały ten długi szereg siedlisk ludzkich ogromną ciszą spoczynku i ukojenia, której nie przerywały, ale którą owszem uwydatniały i głębszą zdawały się czynić, porykiwania bydła w oborach, pochrząkiwania nierogacizny w chlewach, krótkie i rzadkie szczekanie psów. Czasem kogut przeciągle zapiał i wnet odpowiadały mu inne, coraz dalej, coraz słabiej, aż gdy cała już ta warta hasła swoje odśpiewała,