Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/325

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sanych i połyskujących. Wszystkiem tem trochę nastrzępiona, w starym swoim fotelu zagłębiona, wyrzekała:
— Otóż widzisz... spać poszła! Wszakże on to wziąć może za formalną rekuzę i nigdy już więcej nie przyjechać... tem bardziej, że i wprzódy jeszcze, nim wyszliśmy na spotkanie wasze, albo wychodziła z pokoju, nibyto za gospodarstwem, albo milczała, jak ryba... Ja wiedziałam już po części, że tak będzie, bo mi mówiła...
Roman, siedzący tuż naprzeciw niej, przerwał:
— Cóż kuzynka Irena stryjence mówiła?...
Ale ona filuternie pogroziła mu palcem:
— Ciekawy jesteś! Ale my, kobiety, nie wydajemy swoich tajemnic... chociaż z drugiej strony, co to za tajemnica, kiedy, nie doczekawszy się jego wyjazdu, gdzie tam! prawie w początku wieczoru, spać poszła. Zrobiła to umyślnie, bo nigdy tak wcześnie spać nie idzie! Boże, mój Boże! Co ona zrobiła! Wszakże to jest wyraźna rekuza... i gdybyż jeszcze Bronka inaczej jakoś to powiedziała! Przepadło wszystko! Nic już z tego nie będzie! I co z nią będzie?... co się z nią stanie, kiedy ja i Ro-