Przejdź do zawartości

Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy ja wiem? pogubiłem dnie u was... zdaje się, że dwunasty...
— No, to Zielna piętnastego... Środa, czwartek, piątek, sobota... W sobotę!
Zaraz potem Bronia oświadczyła, że pomimo obecności Luni w Kaźmirówce, musi wcześnie wracać do domu; gdyby nie uroczyste przyrzeczenie, które dała przyjaciółce, byłaby nawet dnia tego wcale z domu nie wyszła, bo jest niespokojną o Irusię i czegoś jej żal, sama nie wie czego, ale taki jej żal Irusi!
— A cóż jest kuzynce Irenie?
Bronia wcale nie wiedziała, co jej było, ale że coś złego, o tem miała przekonanie najmocniejsze. Albo chora jest, albo czemś bardzo zmartwiona, to pewno. Od jakiegoś czasu nie gawędzi z nią w czasie lekcyj i po lekcjach, jak to bywało dawniej, ani śpiewa nigdy, ani śmieje się, czasem zaś tak się zamyśla, że gdyby jej kto nad głową wystrzelił, toby może nie usłyszała. W zeszłą niedzielę, kiedy to mama była chora na migrenę, Irusia prawie cały dzień w jej pokoju przesiedziała, a Bronia zastępowała ją przy gospodarstwie...
— Doskonale pamiętam ten dzień uroczysty — przerwał Roman — bo byłaś ze swoim far-