Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

teńko wymieciemy wam mieszkania! Mam nadzieję, że będziecie się wstydziły.
Stosowało się to widocznie do kobiet, stojących z dziećmi u okien, bo parobcy, jedzący przy stole, spoglądali na nie z uśmiechem, młodzi nawet z głośnym śmiechem. Romanowi także śmiać się chciało, ale z czego innego. Irena odwróciła się zaraz i, zobaczywszy go, uprzejmie zapytała:
— Czy potrzebujesz czego, kuzynie?
— Chciałem prosić cię, kuzynko, o trochę dzienników, których, jak mi stryj mówił, jesteś strażniczką i rozdawczynią.
— Są one w pokoju moim i Broni. Pójdę tam zaraz.
— Pójdziemy razem.
— I owszem.
Zaraz za drzwiami izby gorącej i ludnej, Roman zapytał z uśmiechem:
— Pochwyciłem cię, kuzynko, na gorącym uczynku obietnicy czy groźby, niepodobnej do spełnienia.
Spojrzała na niego trochę zdziwiona, ale zaraz domyśliła się, o czem mówił.
— Stosuje się to zapewne do miotły i za-