Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pewny, czyby cię to nie znudziło i wątpię, aby się na cokolwiek przydało. U naszej szlachty zagrodowej jest przysłowie: «Każdy ptak podług swego nosa śpiewa». Bardzo mądre. Co do mnie, nie podjąłbym się przerabiać szczygłów na czyże, albo tam cokolwiek w tym rodzaju...
— Znajdujesz więc, że pieśń twoja i moja są tak bardzo różnemi?
— Radykalnie. Przekonasz się zapewne o tem, gdy przez czas jakiś u nas zabawisz. Ale tymczasem dobrej nocy ci życzę. Wolisz może lampę, niż świecę? Zaraz ci ją zapalę. Jutro zobaczymy się zaledwie około wieczora, bo bardzo wcześnie pojadę do jednego z folwarków, które budujemy, a potem na łąkę dość oddaloną...
Od drzwi zwrócił się jeszcze ku gościowi:
— Jeżelibyś czego potrzebował, pokój mój znajduje się naprzeciw twojego...
— Więc ten sam, w którym mieszkałeś dawniej, przyjeżdżając ze szkół do domu!
— Ten sam.
— Pamiętam — dokończył Roman.
Teraz usiadł przy oknie i myślał: co to za ludzie? Jest w nich jakaś niejasność. Kim są? I czy naprawdę są kimś oryginalnym, czy też może pozory oryginalności okrywają w nich tyl-