Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Australczyk.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zapału, że aż mu piwne oczy z pod brwi szpakowatych rzucać zaczęły błyskawice, a na ogromnem od wyłysienia czole, pod światłem palącej się u nizkiego sufitu lampy, zmarszczki falowały, jak morze wzburzone.
Pani Paulina od kilku chwil okazywała niepokój pewien, patrzyła z kolei na męża i na gościa, widocznie chciała czemuś zaprzeczać, lub czemuś potakiwać. Teraz, zwykłym sobie tonem żałosnym, trochę przez nos i trochę przez zęby, przemówiła:
— To pewno, że chociaż teraz bardzo jest trudno robić karjerę, ale starać się o nią trzeba koniecznie, bo inaczej człowiek, mający nawet edukację najlepszą, nie może żyć dobrze...
Chciała mówić dalej, ale jak bywało zwykle coś zupełnie przeciwnego na myśl jej przyszło, więc niespokojnie poruszyła się na krześle, na Stefana spojrzała i umilkła. Roman pomyślał: «Ta przynajmniej powiedziała jasno i wyraźnie!» A głośno, z rozdrażnieniem wzrastającem, powtórzył:
— Zapewne, karjera jest konieczną... bo... co tu robić?
Uśmiechnął się, spostrzegłszy, że pomimo-