Przejdź do zawartości

Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Łucyo! duszko! mileńka! Wieczerzać dawajcie! Jeszcześ nie ukończyła wszystkiego? No, to ot rękawy zawijam i do pomocy ci staję! W mig wszystko gotowe będzie!
Wieczerzę jedli wszystko troje z wesołością niezwykłą, a osobliwie po twarzy Józefy rozlewał się wyraz głębokiego i słodkiego ukojenia.
Wprędce przecież ukojenie to w niepokój się zmieniło.
Godzina była późna, pan Cyryak od dość dawna już do domostwa swego odszedł, w bokówce, izdebce schludnej, sypialnią Anastazyi będącej, paliła się lampka z zielonym daszkiem, w której księżycowem świetle Józefa wydawała się zdjęta niezwykłym w niej niepokojem. Ani na łóżku, starannie dla niej przez Anastazyę usłanem, ani na żadnem ze znajdujących się tu sprzętów nie siadając, chodziła po izdebce, różnych przedmiotów bez potrzeby dotykała, wazonikom na oknie, w których rezeda i pelargonia kwitły, niby przyglądała się, ale w gruncie rzeczy z myślami i uczuciami jakiemiś potajemnie mocowała się i walczyła. Nakoniec, do Anastazyi zwróciła się z prośbą, aby rzeczy, które miała z sobą, w izdebce, przeciwnikiem zwanej i z drugiej strony domku znaj-