Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Widział mnie pan! Dlaczego poszłam! O, dlaczego poszłam!
— Poszła pani, ponieważ przypuszczała pani, że mr. Loubie grozi niebezpieczeństwo życia ze strony Franka Leamingtona. I chciała pani być tam, gdy on przyjdzie. Czy nie tak?
Bez słowa przytaknęła.
— I przyszedł?
— Nie — odrzekła. Niezmiernym wysiłkiem woli odzyskała zgubione nerwy. — On nie przyszedł. Czekałam do pierwszej. Potem powróciłam do domu.
Wytrzymała jego wzrok bez mrugnięcia.
— Już nie widzę, o co mógłbym panią jeszcze spytać — rzekł, zmierzając ku drzwiom — ale obawiam się, że będę zmuszony widzieć się z panią znów — może często, miss Martin.
W głosie jego drżała groźba, którą dziewczyna doskonale rozumiała.
Przeszedł przez hall, rozglądając się badawczo. Nagle ręka jego zacisnęła się na małej kościanej rączce parasolki. Wyjął ją.
— To pani?
— Tak — odrzekła zdziwiona.
— Miała ją pani ze sobą?
— Tak, — odrzekła po sekundzie wahania.
— W przedpokoju było ciemno, gdy pani weszła?
— Tak — zastanawiała się, co dalej nastąpi.
— Zechce mi pani pokazać rękawiczki, które pani miała wtedy?
— Są w szufladzie pod lustrem — wskazała. — Zdjęłam je, gdy weszłam. Są to stare, białe rękawiczki, które czasem wkładam, gdy się śpieszę. Zawsze chowam je do tej szufladki...