Strona:PL Edgar Wallace - Tajemnicza kula.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ty — ! — nagle ktoś wstrzymał mu rękę, gdy wzniós ją w górę.
— Naprawdę, nie uzyska pan niczego gwałtownością — rzekł Louba — i zresztą byłoby to bardzo niestosowne... Co ma pan na myśli mówiąc, że chłopiec ten już nas opuścił?
— Właśnie został zamordowany!
— Zamordowany? Przez kogo?
— Przez pana, Louba!
— O — o — rozumiem — rzekł Louba po chwili. — A więc to tak... A czego pan tutaj chce w takim razie?
— Chcę panu powiedzieć, że jeśli władze nie wyrzucą pana z Malty, to ja sam to uczynię — i wyrzucę z każdego — miejsca, gdziekolwiek pana znajdę. My już gdzieindziej spotkaliśmy się, Louba — a im dłużej pan żyje, tem podlejszy się pan staje!
— Co za nonsens! Chce pan powiedzieć, że im dłużej żyję, tem więcej warjatów spotykam — oczywiście! A codo pańskich władz — to tyle sobie z nich robię — strzelił palcami. — Nie można mnie pociągać do odpowiedzialności za głupca, który nie umie na siebie uważać. Jeżeli chce pan dać komuś kopniaka, to daj pan im — zapewniam pana, że to dobry sport, kapitanie Brown! Próbowałem tego — zaśmiał się.
— Kiedyś — rzekł Hurley Brown — spróbuje pan tego o jeden raz za dużo.
Drwiący uśmiech przeszedł po grubych rysach Louby.
— Jeśli to iest groźbą — rzekł — to chce mi się śmiać! Jestem Emil Louba. Idę swoją drogą tratując albo przeskakując to, co mi stoi w drodze. Rzeczą innych jest wybierać, czy mam ich stratować, czy przekroczyć, ale ja nigdy nie zbaczam!