Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dostrzegł, jak zadrżała nagle, a na zaciśniętych jej wargach ukazała się kropla krwi.
„Jestem pewna, że ujrzę pana kiedyś znowu“, odezwała się drżącym głosem. „Będę szukać pana specjalnie, aż znajdę, a wówczas będzie pan w mocy księżniczki rewolucji, lub też księżniczką piękności, jeżeli pan woli“.
Manfred złożył głęboki ukłon.
„Poddaję się losowi“, rzekł chłodno, „obecnie jednak jest pani bezsilna, a jeżeli zechcę, będzie pani bezsilna na zawsze. Pragnieniem mojem jest, aby się pani teraz oddaliła“.
Wymownym ruchem otworzył drzwi. Magnetyczny jego wzrok zdawał się wyganiać ją z pokoju.
„Oto jest pani droga“, rzekł, widząc jej wahanie. Była bezsilna.
„Przyjaciele moi....“ zaczęła, przystając znowuż na progu.
„Przyjaciół pani spotka taki sam los, jaki czeka panią“, przerwał jej chłodno.
Kredowo bladą twarz zwróciła ku niemu.
„Pan grozi mi. Wyjątkowy z pana mężczyzna, który potrafi grozić bezbronnej kobiecie“.
„Oto jest pani droga“, powtórzył znowu, składając jej głęboki ukłon.
Była od niego oddalona zaledwie o krok jeden; patrzała mu prosto w oczy, wzrokiem straszliwej nienawiści.
„Przyjdzie dzień“, wyszeptała, „gdy zapłacę panu za wszystko“:
Odwróciła się szybko i zniknęła za drzwiami