Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szy, aż woźnica odjedzie, Poiccard znowu ruszył z miejsca w kierunku, wskazanym przez włościanina. Ruszyli w stronę Walton, ażeby czem prędzej dotrzeć do morza.

W dwadzieścia minut potem tą samą drogą przemknęły dwa samochody, napełnione żołnierzami. Za niemi unosił się tuman kurzu, połączony ze swędem spalonej benzyny. Wreszcie samochody zatrzymały się u brzegu zatoki. Woddali, na spokojnych falach dostrzegli dozorcy oddalający się jacht. Na widok dozorców zebrał się tłum ciekawych na wybrzeżu.
„Tak“, odezwał się jakiś rybak, „widziałem ich. Było ich trzech, gdy wsiadali do motorowej łodzi, ale dawno już zniknęli nam z oczu.
„A cóż to za okręt tam woddali?“ — zapytał główny dozorca, wskazując oddalający się jacht.
Rybak pyknął z trzymanej w zębach fajeczki.
„To jest jacht królewski“ odparł.
„Jakiż to królewski?“
„Jest to jacht księcia Eskurialu“, rzekł rybak z naciskiem.
Główny dozorca zamyślił się.
„Na pokładzie tego jachtu z pewnością ich niema“, rzekł z przekonaniem.

KONIEC