Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

która miała się udać w ich ślady. Przypuszczali, że na miejscu przeznaczenia znajdzie się ona najwyżej z godzinnem opóźnieniem, który to czas musiała utracić na odszukiwanie kierunku. Wraz z pierwszemi promieniami słońca, w mieszkaniu jej zjawił się ktoś, kto miał jej bardzo wiele do powiedzenia, aczkolwiek w opowiadaniu zachowywał pewną rezerwę. Możemy wyobrazić sobie ją, Damę z Gratzu, przebiegającą nerwowym krokiem obszerny pokój, miotaną sprzecznemi myślami i przypuszczeniami, powątpiewającą w słowa tego obcego człoweka, miotaną pasją własnej bezsilności, która się już na nic prawie zdobyć nie mo-
„Tak“ tak, tak“, przerwała potok słów jego [ni]ecierpliwie. „Wybudował pan dom między gó[ra]mi, lecz cóż to mnie obchodzi?“
„Ekscelencjo“, rzekł don Emanuel, starając się o najkwiecistszy styl, „życie jest dane nam dla...“
„Jeżeli nie ma mi pan więcej do powiedzenia, senor, proszę dać mi spokój“.
„Zdarza się często“, rzekł mały człowieczek z dystynkcją, „że w czasie lata dowiadujemy się o niedyskrecjach wiosny. W naszej sprawie odegrał wielką rolę don Leon Gonsalez, człowiek o spojrzeniu bezlitosnem“.
Doszła do wniosku, że zmuszona będzie pozwolić mu na opowiedzenie całej historji, w której i on odegrał rolę dość znaczną, przeplataną grzechami i grzeszkami. Historja ta była widocznie jedynym celem jego dzisiejszej wizyty. Nie przypuszczała, aby w opowiadaniu tem mogło ją coś zaintereso-