Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Czy towarzysz wasz robi to samo?“ — zapytał Gonsalez.
„Dlaczego pan pyta?“ — odezwał się chłodno więzień.
„Pytanie moje”, rzekł Manfred, cedząc powoli słowa, „posiada pewne znaczenie. Wspominałem, że dostaniecie swoje złoto zpowrotem. Dopóki nic przejdzie ono w wasze posiadanie, możecie być pewni, że leżeć będzie nienaruszone. Oto ten mój przyjaciel jest również chemikiem”. Podniósł w górę stojącą na stole szklankę, napełnioną do połowy jakimś zielonym proszkiem.
„Czy widzicie to?“ — zapytał, a więzień skinął potakująco głową.
„Czy widzieliście kiedyś złoto w takim stanic?” zapytał Manfred: więzień zmarszczył brwi w zamyśleniu.
„Nie”, odparł po chwili.
„A jednak“, ciągnął dalej Manfred, „jeżeli zrobimy mieszankę, oznaczoną symbolem AUO3 i weźmiemy do tego...”
„Gryzącego amonjaku“, dodał więzień, blednąc nagle.
„Właśnie, przyznał Manfred: „właśnie w takim stanie powinniście otrzymać złoto, które wzięliście za zadanie śmierci człowiekowi, który wam absolutnie żadnej krzywdy nie wyrządził”.
„Domagamy się sprawiedliwości”, zawołał więzień Lomondo, „domagamy się sądu i wyroku sprawiedliwego”.
„Sprawiedliwość mieć będziecie”, odparł zamaskowany mężczyzna chłodno. „Który z panów