Strona:PL Edgar Wallace - Rada sprawiedliwych.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

serwacje, bowiem czyjeś ramię zacisnęło się dokoła jego szyi i po chwili był już zupełnie obezwładniony. Szczęśliwszy był od towarzysza swego, bowiem Poiccart, dzięki niezwykłej swej zręczności działał delikatniej, niż jego przyjaciele.
Dopiero po kilku minutach Manuel zdołał zdać sobie sprawę z.niewygodnej sytuacji, w jakiej się znajdował. Ręce miał związane, nogi przytwierdzone mocno do krzesła, na którem siedział, a usta zakneblowane jakąś szmatą. W uszach szu — miało mu coś przeraźliwie i dopiero po pewnym czasie dosłyszał ożywione głosy na ulicy. Pochód królewski przechodził przez Calle Mayor, a on siedział bezsilny. Pieniądze zostały wypłacone, a robota nie doszła do skutku. Obejrzał się wokoło.
Towarzysz jego znajdował się w tej samej mniej więcej sytuacji.
Trzej mężczyźni, którzy ich unieszkodliwili, prowadzili teraz między sobą ożywioną rozmowę, Manuel jednak nie mógł ich zrozumieć, bowiem mówili po angielsku.
„Możemy ich wynieść stąd teraz“, rzekł Manfred. Ramię jego zwisało na temblaku, a twarz wyrażała nieludzkie zmęczenie.
„W ten sposób jest to niemożliwością“, wtrącił Poiccart, wskazując więzy.
„A zatem Leon musi ich uśpić, będziemy mogli wówczas przejść spokojnie przez podwórze i wsiąść do powozu“, zauważył Manfred. „Gdy ulice opustoszeją, zabierzemy ich stąd stanowczo. Słuchajcie“:
Radosne okrzyki na ulicy wzmagały się coraz bardziej.