Strona:PL Edgar Wallace - Czerwony krąg.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zaledwo stąpił na próg swego biura, stanął osłupiały. Szuflady były wyważone, żelazna kasa w murze, zasłonięta boazerją rozpruta, specjalna skrzynka stalowa pod biurkiem, gdzie chował najważniejsze dokumenty, związane z Czerwonym Kręgiem, o konstrukcji dostępnej znawcy tylko, została również otwarta przemocą.
— Długo siedział w fotelu, patrząc przez okno, uświadamiając sobie dobrze, kto był owym „mistrzem“. Mimoto spytał dla formalności chłopca liftowego i tenże udzielił mu szczegółów.
— Tak jest, Sir! Sekretarka pańska, ta ładna panienka, była dziś rano. Przyszła wcześnie. Zabawiła mniej więcej godzinę i odeszła.
— Czy miała torebkę ręczną?
— Tak, Sir!
— Dziękuję! — powiedział i wrócił do gmachu prezydjum, by opowiedzieć flegmatycznemu Parrowi historję włamania i kradzieży dokumentów.
— A teraz powiem panu coś, — ciągnął dalej — coś, o czem nie mówiłem z nikim, nawet z komisarzem! Przyjmujemy za fakt, że na czele Czerwonego Kręgu stoi mężczyzna. Wiem przypadkowo, że ta dziewczyna miała raz spotkanie z pewnym mężczyzną w aucie, który ją wtajemniczył w arkana Czerwonego Kręgu, poddając może nawet myśl, ale dziś człowiek ten nie jest wcale punktem centralnym całej organizacji, tylko ona sama właśnie.
— Wielki Boże! — zawołał inspektor.
— Dziwiłeś się pan, dlaczego ją trzymam w biurze, ja zaś twierdziłem zawsze, iż doprowadzi nas do tej bandy i miałem rację.
— A czemuż ją pan oddaliłeś potem?