Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/624

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

którzy przyszli nieco spóźnieni, skierowali uporczywie wzrok w stronę równiny. Wszyscy odrazu zwrócili się w tę stronę, zaciekawieni gęstemi kłębami dymu, przewalającemi się po niebie. Musiało to iść od Borderie, i wyglądało, jak gdyby płonęły stogi za folwarkiem.
Ego sum — zakończył z furją ksiądz.
Twarze obecnych zwróciły się znów ku niemu, oczy skierowały się ponownie na trumnę. Jedynie pan Karol prowadził w dalszym ciągu przyciszonym głosem rozpoczętą rozmowę z Delhomme’m. Otrzymał tego rana list od pani Karolowej i był zachwycony. Elodja okazała się zdumiewająco energiczna i sprytna, nie ustępując pod tym względem Nénessowi. Wyforowała już ojca i sama rządziła teraz domem. — Talent! co? Oko i żelazna dłoń! — I pan Karol rozczulił się nad szczęśliwą swoją starością, którą spędzi spokojnie w wiejskiej swojej posiadłości, gdzie jego kolekcja róż i gwoździków żadnego roku jeszcze nie udawała się tak jak teraz, a ptaki w woljerze, zupełnie już wyleczone, odzyskały znów dar śpiewania, będącego balsamem dla jego duszy.
— Amen! — zaintonował bardzo głośno mały chórzysta, potrząsając kadzielnicą.
De profundis clamavi ad te, Domine... odpowiedział ksiądz rozsrożonym głosem.
I trzepał dalej, a tymczasem Hjacynt, wziąwszy na stronę siostrę swoją, Fanny, napadał gwałtownie na Kozłów.
— Gdybym wtedy nie był pijany... Nie możemy jednak okazać się takimi głupcami, aby dać się tak haniebnie okraść.
— Że nas okradli, to pewne — szepnęła Fanny.
— Bo ostatecznie — dodał — te gałgany mają w ręku papiery procentowe... Oddawna już z nich korzystają, ułożyli się też z ojcem Kiełbasą, wiem o tem... Cóż u licha, czy nie wytoczymy im procesu?