Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/620

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szwagier nie zgadzał się na odstępowanie od obowiązującej reguły, powołując się na fatalny przykład Macquerona i Lengaigne‘a, nawymyślał mu od tchórzów, od sprzedawczyków, wrzeszcząc w pośrodku drogi na cały głos, że on jeden widocznie jest dobrym synem, skoro innym wszystko jest jedno, czy ojcu dobrze będzie w ziemi, czy nie. Wystraszył swoim krzykiem całą wieś i wrócił do domu oburzony.
Delhomme z kolei miał do zgryzienia poważniejszą jeszcze przeszkodę. Ksiądz Madeline wyjechał poprzedniego dnia i Rognes znalazło się ponownie bez księdza.
Kosztowny ten zbytek utrzymywania własnego proboszcza okazał się próbą tak niefortunną, że Rada municypalna opowiedziała się za cofnięciem kredytu i powrotem do dawnego stanu rzeczy, to znaczy, za sprawowaniem obrządków kościelnych przez proboszcza z Bazoches-le Doyen. Ale ksiądz Godard, mimo że sam biskup przemawiał mu do rozsądku, zaprzysiągł, że nigdy nie przyjedzie do Rognes z Panem Bogiem. Wyjazd kolegi wyprowadził go zupełnie z równowagi, oskarżał też chłopów, że omal nie wpędzili zadręczaniem swojem tego biedaka do grobu, jedynie po to, aby zmusić jego samego do powrotu. Niech sobie Bécu dzwoni na sumę aż do nieszpór — wołał w najbliższą niedzielę. Nagły zgon starego Fouana skomplikował jeszcze sytuację, stawiając sprawę odrazu na ostrzu noża. Pogrzeb — to nie msza, ani suma, nie można odkładać go na później. Delhomme, bardzo zadowolony w skrytości ducha z takiego zbiegu okoliczności, ze zwykłą sobie złośliwą trzeźwością sądu postanowił udać się osobiście do Bazoches w celu porozumienia się z księdzem. Jak tylko jednak ksiądz go zobaczył, napęczniały mu żyły na skroniach, twarz jego sponsowiała, odepchnął też przybyłego groźnym gestem, nie pozwalając mu wcale przyjść do słowa. Nie! nie! nie! chociażby to miało