Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/577

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czać, skoro pan sam mówi, że to nic, a nic nie zmieni rzeczy?
Delhomme przyznał mu rację, wszyscy zaczęli się znów śmiać: Lengaigne, Gwoźdź, Fouan, nawet Delfin i popisowi, których cała ta scena bawiła, w nadziei, że skończy się bijatyką. Armata i Hjacynt, źli, że ten gryzipiórek, jak go nazywali, potrafił ich przekrzyczeć, udawali także, że się śmieją. Przyznali słuszność chłopom.
— Niema sensu kłócić się i złościć — oświadczył Armata, wzruszając ramionami. — Trzeba się organizować.
Lequeu wybuchnął w sposób straszliwy.
— Otóż! Mówię wam to wreszcie!... Jestem za obaleniem wszystkiego!... wszystkiego!...
Blady był jak ściana, rzucając im te słowa tonem takiej groźby, jak gdyby chciał ich pozabijać.
— Tchórze przeklęci!... Tak, chłopi! wszyscy chłopi!... I pomyśleć, że jesteście liczniejsi, silniejsi od robotników miejskich! Do jasnej cholery, jeżeli mi czego żal, to tego, że miałem ojca i matkę chłopów! Może dlatego mierzicie mnie jeszcze bardziej!... Bo niema co mówić, będziecie panami! Tylko że nie umiecie iść ławą, nie umiecie się zgodzić, stoicie każdy oddzielnie, jeden podejrzewa drugiego, nie ufa drugiemu, jesteście ciemni, nieuki; całe wasze szelmostwo zużywacie na pożeranie się wzajemne!... Wiecie, co kryje się pod waszemi stojącemi wodami? Jesteście jak te niewysychające kałuże. Wydają się głębokie, a kota nie utopiłby w nich... Mieć utajoną w sobie głuchą siłę, siłę, od której zależy przyszłość i pozostawać nieporuszonym jak pień!... A co najgorsze, przestaliście wierzyć w księży! Jeżeli więc już nie strach przed Panem Bogiem, cóż w takim razie stoi wam na przeszkodzie? Dopóki trzymała was obawa piekła, zrozumiała rzecz, że leżeliście plackiem; ale teraz możecie iść śmiało naprzód! Rabować wszyst-