Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wraz z żądzą posiadania, z radością, jakiej doświadczał, że nareszcie chwyci pazurami kawał ziemi na własność, narastała w nim gorycz, potęgowała się głucha wściekłość, że nie może zagarnąć wszystkiego. Jakże piękne było to pole, te dwa hektary, stanowiące jedną łączną całość. Sam żądał podziału, aby całe pole nie dostało się nikomu, skoro nie mógł go mieć wyłącznie dla siebie, a teraz ta rzeź, dokonywana na żywem ciele, doprowadzała go do rozpaczy.
Fouan, wymachując rękami, przyglądał się bez słowa protestu ćwiartowaniu swojego mienia.
— Zrobione — oświadczył Grosbois. — Ani o cal nie jest jeden udział większy od drugiego. Przekonajcie się, ani o cal...
Na wzgórzu położone były jeszcze cztery hektary uprawnej ziemi, rozdzielone na dwanaście cząstek, z których żadna nie liczyła nawet morga; jedna z parcel niewiększa była nawet od dwunastu arów, i kiedy geometra zapytał drwiąco, czy i ją należy podzielić, spór zawrzał na nowo.
Kozioł machinalnie już prawie nachylił się, wziął garść ziemi i przybliżył ją do swojej twarzy, jak gdyby miał zamiar skosztować, jaki też ma smak. Potem, marszcząc nos z miną najwyższego zachwytu, zdawał się uznawać ją za najlepszą ze wszystkich i, przesypując ją sobie powoli przez palce, oświadczył, że pozwoli pozostawić ją w całości, o ile brat i siostra ustąpią mu jej całkowicie, przeciwnym razie żąda, aby podzielono ją. Delhomme i Hiacynt, oburzeni, odmówili, żądając i dla siebie również po jednej części. — Tak, tak, niech będzie po sprawiedliwości — cztery ary dla każdego. — Podzielono tedy wszystkie cząstki, i w ten sposób każdy był pewien, że żadnemu z pozostałych nie dostało się coś, czego nie posiadałby i on sam.
— A teraz, do winnicy — rzekł Fouan.
Ponieważ jednak wracano w kierunku kościoła,