Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/524

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

doprowadził się do takiego stanu! Nazajutrz rano, kiedy przyszli do niego, stary ani się poruszył. Spał wieczorem jeszcze i obudził się dopiero z rana, po następnej nocy, po trzydziestu sześciu godzinach kamiennego odrętwienia.
— Aha! Jest ojciec znów! — zadrwił z niego Kozioł. — Jużem myślał, że się nie obudzi więcej, że nie będzie zjadał naszego chleba.
Stary nie spojrzał na syna, nie odpowiedział mu i wyszedł na drogę, aby zaczerpnąć powietrza.
Od tego dnia zawziął się. Zdawało się, jakoby zapomniał o papierach procentowych, których nie chciano mu oddać; nie mówił o nich przynajmniej; przestał ich szukać, zobojętniały może, a w każdym razie zrezygnowany. Zerwanie jego wszakże z Kozłami było kompletne. Zaciął się w milczeniu, jak gdyby odgrodzony niem od nich i pogrzebany. Nigdy, przy żadnej okazji, w żadnej sprawie, nie odzywał się do syna i synowej. Żył z niemi w dalszym ciągu wspólnem życiem, sypiał u nich ,jadał, widywał ich, stykał się z niemi od rana do wieczora, i nigdy ani spojrzenia, ani słowa, jak gdyby był ślepym i niemym, cieniem jeno, wlokącym się wśród żywych. Sprzykrzyło im się wreszcie zajmować nim, nie wydostając z niego w odpowiedzi ani dźwięku; pozostawili go więc w spokoju. Kozioł, a nawet i Liza, przestali mówić do niego, i odtąd znosili go już tylko u siebie, niby stary sprzęt, przeniesiony na inne miejsce, aż wreszcie przestali zupełnie zdawać sobie sprawę z jego obecności.
W całym domu miał Fouan jedynego przyjaciela, małego Julisia, który ukończył w tym czasie dziewięć lat. Czteroletnia Lorka patrzyła już na dziadka twardym, surowym wzrokiem pozostałych członków rodziny i wymykała się z jego ramion, zła i nadąsana, jak gdyby i ona także wydała już wyrok potępienia na zbędną tę gębę. Juliś, natomiast, lubił wtulać się dziadkowi między nogi, pozostając w ten sposób ostatnim węzłem, łączącym starego Fouana z życiem in-