Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/518

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jonem, przyszło jej na myśl, że mógłby narąbać drzewa, uważała bowiem, że niedość się jeszcze naharował i że mógłby zrobić coś jeszcze przed rzuceniem się spać na legowisko ze słomy. Widząc jednak, że zabiera się do tej roboty bardzo opieszale, nie odchodziła od niego i, stojąc w głębi szopy na drzewo, nie przestawała obsypywać go wymysłami. Do tego czasu w swojem ogłupieniu pod wpływem strachu, bezmyślne, zniekształcone zwierzę, obdarzone mięśniami byka, pozwalało babce wyzyskiwać swoje siły, nie śmiąc nawet podnieść oczu na nią. Od kilku dni wszakże powinna byłaby Starsza mieć się na baczności, działo się z nim bowiem coś szczególnego: dreszcz osobliwy przebiegał członki chłopaka, ilekroć objuczano go pracą nadmierną, nagłe przypływy gorącej krwi sztywniły jego członki. Chcąc pobudzić tempo jego pracy, pozwoliła sobie rąbnąć go po karku końcem laski. Hilarjon rzucił siekierę i spojrzał na babkę. Podrażniona tym buntem, zaczęła walić go po lędźwiach, po brzuchu, po całem ciele, kiedy nagle rzucił się na nią gwałtownie. Pewna była, że obali ją na ziemię, podepce nogami, zadusi; tymczasem w bydlęciu tem, pozbawionem od śmierci Palmiry uciech płciowych, przeistoczył się gniew we wściekłą chuć samczą, w której napadzie zatraciła się w niem świadomość węzłów krwi, wieku, płci nieomal. Rozbestwiony rzucił się na osiemdziesięciodziewięcioletnią babkę swoją, gwałcąc wysuszone jak kij jej ciało, w którem pozostał już tylko kościec samicy. Ale stara kobieta, silna jeszcze, niepokonana, nie dała się wnukowi. Wyrwawszy się z pod niego, schwyciła siekierę i jednym zamachem rozpłatała mu czaszkę. Na krzyki jej zbiegli się sąsiedzi, którym opowiedziała wszystko ze szczegółami: jeszcze chwila, a byłaby uległa mu. Łotr już, już, dobierał się do niej. Hilarjon skończył życie dopiero nazajutrz. Zjechał na miejsce sędzia śledczy, potem był pogrzeb i związane z całą tą sprawą najrozmaitsze udręki,