Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/517

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go wstyd, ogarniała go dzika wola zdechnięcia byle gdzie pod płotem! Przekonają się, czy zmoże go głód!.. Zlazł znów po zboczu płaskowzgórza i zwalił się ciężko na koniec belki przed kuźnią Gwoździa. Nogi nie chciały go już więcej nosić, zdał się bezsilnie na wolę losu, niepomny mroków nocy i pustki gościńca, rozpoczęło się już bowiem jesienne i zimowe schodzenie na wieczornicę. Niepogoda zmuszała do zamykania domostw, wieś zdawała się wymarłą. Teraz już ulewa uciszyła wicher, deszcz lał bezustannie długiemi, prostemi strugami, z mocą i gwałtownością potopu. Stary nie miał sił podnieść się, aby poszukać osłoniętego jakiegoś kąta. Z kijem, umieszczonym pomiędzy nogami, z gołą, ociekającą deszczem głową, pozostał tak znieruchomiały, ogłupiony przemożną siłą klęski, jaka zwaliła się na niego ostatecznie. Nie myślał już nawet o niczem i nie zastanawiał się. Tak widać być musi! Jak się niema ani domu, ani dzieci, ani nic zgoła, trzeba zacisnąć pasa i spać pod gołem niebem. Wybiła dziewiąta, potem dziesiąta. Deszcz nie przestawał padać; pod nieustannie siekącą ulewą tajały stare kości ojca Fouana. Nagle, ukazały się na drodze ogniki latarek, znikające szybko pod strugami deszczu: powracano już z wieczornicy. Stary ocknął się raz jeszcze na chwilę, poznawszy wśród powracających Starszą, która wychodziła od Delhomme’ów, gdzie spędziła wieczór, aby zaoszczędzić światło u siebie w domu. Zwlókł się z wysiłkiem, aż chrupnęły stare kości i pogonił za siostrą wzrokiem, nie mogąc nadążyć, aby wejść do domu jednocześnie z nią. Przed zatrzaśniętemi przez Starszą drzwiami zawahał się, nie mając odwagi zapukać. W końcu jednak, czując się nazbyt już nieszczęśliwym i zgnębionym, zdecydował się.
Zaznaczyć należy, że na złą natrafił chwilę: Starsza była w fatalnym humorze z powodu paskudnej historji, jaka dokuczyła jej w ubiegłym tygodniu. Pewnego wieczora, kiedy znalazła się sama z Hilar-