Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/498

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co Bóg dał! Przez długi czas naśladowałem pod tym względem naszych chłopów, brzydziłem się tego. Ale Matka Kaka nawróciła mnie... Znacie Janie Matkę Kaka, waszą sąsiadkę? Otóż, widzicie, ona jedna trafiła w sedno: kapusta, pod którą opróżnia zawartość swojego naczynia nocnego, jest królewskim okazem kapusty, zarówno co do wielkości, jak smaku. Co tu gadać, wszystko wychodzi z tego.
Jan roześmiał się, zeskakując z pustej już fury swojej i zaczynając rozkładać nawóz małemi kupkami. Hourdequin szedł za nim wpośród ciepłego parowania, ogarniającego ich obu swojemi falami.
— I pomyśleć, że samemi nieczystościami, wywiezionemi z Paryża, możnaby użyźnić trzydzieści tysięcy hektarów! Obliczono to! A to wszystko marnuje się; zaledwie słaba cząstka zużytkowywana jest w postaci pudretu... I cóż wy na to? Trzydzieści tysięcy hektarów! Wyobrażacie to sobie tutaj? Wyobraźcie sobie całą Beaucję, zasłaną tem i rodzącą wspaniałe zboże!
Szerokim gestem ogarnął olbrzymi bezkres pól równinnej Beaucji. Roznamiętnionym wzrokiem widział Paryż, cały Paryż, otwierający upusty swoich dołów kloacznych, użyźniający tym strumieniem ludzkiego nawozu. Wszędzie zapełniały się nim rowy grzęd, rozlewał się on szeroką falą po polach uprawnych, morze odchodów wzbierało w pełnem słońcu pod szerokiem tchnieniem, zaostrzającem jego woń. Wielkie miasto oddawało polom życie, jakiem je one darzyły. Rola wypijała zwolna te soki zapładniające i z nasyconej, użyźnionej niemi ziemi biały chleb wyrastał, przelewał się po brzegi olbrzymiemi zbiorami.
— Potrzebny byłby chyba okręt cały! — rzekł Jan, którego ta myśl zalewania równin odchodami ludzkiemi bawiła i mierziła razem.
W tej samej chwili głos jakiś skłonił go do zwrócenia głowy w stronę, z której przychodził. Zadziwił