Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/457

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wał zajętego pomaganiem żonie przy usługiwaniu gościom. Wszyscy chłopi słuchali, nie poruszywszy ani jednym mięśniem twarzy, nie zdradziwszy ani jednem ściągnięciem brwi, co o tem myślą w głębi duszy. Delhomme odpowiedział za wszystkich.
— Trudno, jak się nie zna ludzi!...
— Ale teraz poznaliście tego ptaka! Słyszeliście przecież, że chce, aby zboże było jaknajtańsze, że będzie głosował za tem, aby zagraniczne zboże zalało Francję i pokonało nasze. Tłomaczyłem wam już tyle razy, że to doprowadzi was do ostatecznej ruiny... Tacy jesteście głupi, że wierzycie jego czczej gadaninie, jego wszystkim obietnicom! Głosujcie za nim! głosujcie! Dużo on będzie dbał o was potem!
Blady uśmiech ożywił wygarbowaną powietrzem i słońcem skórę twarzy Delhomme’a. Cały, ukryty na dnie prostolinijnego, ograniczonego jego intelektu, drzemiący w nim spryt wrodzony ujawnił się w kilku zdaniach — wypowiedzianych głosem powolnym.
— Gada, co gada, a wierzy mu się, w co się wierzy... On czy inny, mój Boże!.. O jednem się tylko myśli, widzi pan, żeby rząd był silny, żeby mógł prowadzić wszystko, jak się należy. I dlatego, ot poprostu, żeby się nie pomylić, najlepiej jest posłać rządowi takiego deputowanego, jakiego chce... Wystarczy dla nas, że ten pan z Chateaudun jest przyjacielem cesarza.
Wystąpienie to wprawiło Hourdequina w osłupienie. Jakto, przecież to właśnie pan de Chédeville był niegdyś przyjacielem cesarza!... Ach, ta rasa niewolników! Potrzeba im zawsze pana, któremu służą, aby bił ich za to i karmił! I dzisiaj jeszcze trwają w odziedziczonej tępocie i egoizmie, nic nie widzą, o niczem nie wiedzą i wiedzieć nie chcą, po za chlebem powszednim!
— Dobrze, do wszystkich djabłów! Przysięgam wam, że w dniu, kiedy wybrany zostanie ten Roche-