Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/447

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wadzenia pewnych spraw, gdyż zrujnowane i obciążone hypotekami folwarki Chamade nie dawały mu wystarczających dochodów. W ten sposób dziwnym zbiegiem okoliczności sytuacja odwróciła się: obszarnik występował jako kandydat niezależny, gdy, przeciwnie, przemysłowiec stawał się kandydatem oficjalnym.
Hourdequin, pomimo, że był merem Rognes, pozostał wierny panu de Chédeville, postanowił też nie liczyć się zupełnie z nakazami administracji, gotów, o ile doprowadzonoby go do ostateczności, walczyć otwarcie bodaj. Przedewszystkiem uważał za obowiązek uczciwości nie kręcić się, jak chorągiewka na dachu, za byle podmuchem prefektury, a nadto, mając do wyboru zwolennika wolnej wymiany czy protekcjonistę, rozumiał, że, wobec kryzysu, przeżywanego przez rolnictwo, musi podtrzymywać drugiego, jako tego, z którym wiąże go własny interes. Od pewnego czasu kłopoty gospodarskie, do których dołączały się przykrości, sprawiane mu przez Jakóbkę, nie pozwalały mu zajmować się sprawami merostwa, zrzucał je też chętnie na barki adjunkta, Macquerona. Kiedy jednak zainteresowanie się bezpośrednie wyborami zniewoliło go do objęcia ponownie przewodnictwa na posiedzeniach Rady municypalnej, zdziwiony był buntowniczą, sztywną i wrogą w stosunku do siebie postawą jej członków.
Był to wpływ podziemnej roboty Macquerona, prowadzonej z przezornością prostaka, dopinającego wreszcie celu. W zbogaconym chłopie, zgnuśniałym bezczynnością, łażącym z kąta w kąt, brudnym i zaniedbanym w roli pana, która zanudzała go na śmierć, kiełkować zaczęła powoli ambicja zostania merem. Stanowiło to obecnie jedyne jego zainteresowanie. Wytrwale też podkopywał autorytet Hourdequina, wykorzystując niewygasającą nigdy nienawiść, wrodzoną wszystkim mieszkańcom Rognes, przeciwko dawnym panom, przeciwko synowi mieszczucha,