Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/446

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I rzekłszy to, zabrała się, aby wyjść bez żadnych wyjaśnień i rozmów. Cała sprawa odbyła się w sposób zupełnie prosty. Kozioł, rzucając sierp, który w tej chwili ostrzył, chciał, wycięciem na lewo i na prawo kilku tęgich policzków, pogodzić raz jeszcze obie siostry, było już jednak zapóźno, i, doprowadzony do wściekłości, zdążył tylko palnąć tak pięścią między oczy żonę, że polała się jej ciurkiem krew z nosa. — Psiekrwie baby!... To, czego się obawiał, czemu usiłował przeciwdziałać od tak dawna! Wraz z ucieczką małej zacznie się cały szereg paskudnych historyj! Widział już, jak wszystko wymyka mu się z ręki: dziewczyna, ziemia...
— Pójdę natychmiast do Macquerona — huknął. — Będzie musiała wrócić, choćbym miał ją staszczyć przemocą, gnać przed siebie, jak krnąbrne bydlę, kopaniem po zadzie.
U Macqueronów tej niedzieli wielki był zamęt, jako że oczekiwano przybycia jednego z kandydatów: pana Rochefontaine‘a, przedsiębiorcę robót budowlanych z Chateaudun. Podczas ostatniej kadencji popadł pan de Chédeville w niełaskę, jak utrzymywali jedni — z powodu jego sympatji orleańskich, gdy inni dowodzili, że obruszyć miał na siebie Tuilerje skandaliczną jakąś aferą: rozkochaniem w sobie na zabój, mimo podeszłego swojego wieku, młodej żony któregoś z woźnych Izby Prawodawczej. Bez względu na to, jak się miała rzecz istotnie, stracił deputowany przedewszystkiem poparcie prefekta, który zwrócił łaski swoje na osobę pana Rochefontaine’a, dawnego kandydata opozycji, zaszczyconego świeżo zwiedzeniem jego warsztatów przez jednego z ministrów. Nadto był pan Rochefontaine autorem książki o wolnej wymianie, którą zainteresował się bardzo sam cesarz. Pan de Chédeville, zirytowany odwróceniem się od niego dawnego protektora, podtrzymywał swoją kandydaturę, zwłaszcza że stanowisko deputowanego było dla niego niezbędne do przepro-