Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/434

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Uwaga brata obraziła Hjacynta. Odpowiedział jak człowiek, który zna obyczaje i umie się zachować, jeżeli chce.
— To nie na jego intencję, jeno dla własnej przyjemności.
Ojciec Fouan usiadł na ziemi, znużony, uszczęśliwiony piękną pogodą i obfitym, bogatym zbiorem. Śmiał się złośliwie w duchu, kiedy Starsza, której winnica była tuż obok, przyszła go pozdrowić. I ona także odzyskała szacunek dla niego, odkąd dowiedziała się o jego rencie. Wnet jednak zerwała się i uciekła, spostrzegłszy zdaleka, że jej wnuk, Hilarjon, korzystając z jej odejścia, opycha się łapczywie winogronami. Przyskoczyła do chłopaka, waląc go swoją laską: — Ach ty prosiaku przy korycie!.. więcej to napsuje niż zapracuje!
— Ta dopiero ucieszy wszystkich, jak zdechnie nareszcie! — rzekł Kozioł, siadając przy ojcu i wskazując na ciotkę, w przekonaniu, że przypodoba się tem staremu. — Czy to słyszane, żeby tak znęcać się nad biednym chłopakiem, tak wyzyskiwać go, korzystać z tego, że nietylko mocne jest bydlę, ale i głupie jak osioł?
Potem z kolei napadł na Delhomme‘ów, znajdujących się na dole, przy samej już prawie drodze. Byli posiadaczami najpiękniejszej winnicy w całej wsi, bezmała dwa hektary jednym, nieprzerwanym ciągiem. Uwijało się na nich jakich dziesięciu ludzi. Ich winnica, bardzo starannie uprawiana, dawała grona, jakie nie rodziły się u żadnego z sąsiadów. Tacy byli z tego dumni, że zdawali się zbierać w zupełnem odosobnieniu od innych, nie pozwalając sobie nawet na podrwiwanie z dziewcząt, spieranych nagłą kolką, zmuszającą je do pędzenia na ubocze. Bali się widać, żeby nie załamały się pod niemi nogi, jak przyjdą przywitać się z ojcem, woleli udawać, że nie widzą go wcale. Ten drąg Delhomme, dobry ptak, udający pilnego pracownika! i ta złośnica Fanny, gotowa