Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/417

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łóżka w czasie zawierania owej umowy, kaszląc, dysząc i jęcząc tak, że Fouan, otumaniony żądzą posiadania, przekonany był, że robi świetny interes i że z nich obu on właśnie okaże się prawdziwym spryciarzem. Najlepszy dowód, że jak się człowiek do czegoś głupio zapali, do kobiety czy do kawałka pola, lepiej wyciągnąć kopyta, niż podpisywać układy, bo oto już od pięciu lat wpłacał Fouan co rano Kiełbasie piętnaście susów, a im więcej ich wytaszczać musiał z własnej kieszeni, tem goręcej pożądał tego skrawka ziemi, tem bardziej go wściekało, że wciąż nie może jej dostać. Nie do uwierzenia! Pozbył się wszystkich kłopotów długiego swojego życia pracy. Nie pozostawało mu już nic, tylko umrzeć spokojnie, patrząc, jak inni zabijają się, żeby użyźnić niewdzięczną ziemię, a on tymczasem znów wraca do niej, żeby go dokonała doreszty! Nie, stanowczo ludzie nie mają rozumu; ani starzy ani młodzi — wszyscy jednako.
W pierwszej chwili przyszło Hjacyntowi na myśl zabrać wszystko, układ i papiery procentowe. Zbrakło mu jednak odwagi: po takim czynie musiałby wziąć nogi za pas i umykać. To nie gotówka, którą można sobie przywłaszczyć bez żadnego ryzyka. Wściekły, zdecydował się położyć papiery z powrotem między grochowiny pod stary kocioł. Ale oburzenie na starego nie dało mu utrzymać języka za zębami. Zaraz następnego dnia całe Rognes wiedziało o sprawie z Ojcem Kiełbasą, o piętnastu susach dziennie za skrawek lichej ziemi, za który nikt nie dałby napewno trzech tysięcy franków. Kiełbasie przyniosła ona w ciągu pięciu lat około tysiąca czterechset franków, a jeżeli stary łotr pożyje jeszcze pięć lat, będzie miał i pole i pieniądze. Wszyscy kpili w żywe oczy ze starego Fouana, a, mimo to, ci sami, którzy mijali go na drodze, nie zwracając żadnej uwagi na niego od czasu, kiedy nie miał już nic do wygrzewa-