Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/418

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia na słońcu prócz starych swoich kości, znów kłaniali mu się z szacunkiem, dowiedziawszy się, że jest posiadaczem i rentjerem.
Największe jednak wrażenie zrobiło to na rodzinie. Fanny, która pozostawała w bardzo oziębłych stosunkach z ojcem, dotknięta jego przeniesieniem się do tego szubrawca, Hjacynta, zamiast żeby miał powrócić do niej, przypomniała sobie nagle, że należałoby zaopatrzyć starego w bieliznę, przyniosła mu też kilka starych koszul Delhomme’a. Przyjął ją jednak bardzo ozięble i wypominał własne jej słowa, które nie przestawały go boleć: „Będzie ojciec na kolanach jeszcze prosił się, żebyśmy chcieli ojca przyjąć z powrotem! „Aha, to ty przychodzisz prosić na klęczkach, żebym do ciebie wrócił!“ — rzekł na wstępie. Po powrocie do domu rozpłakała się ze wstydu i ze złości. Ona, taka dumna, że obrażała się w swojej chłopskiej pysze i wrażliwości, kiedy zdawało jej się, że ktoś śmiał krzywo na nią spojrzeć! Sama uczciwa, pracowita i bogata, pokłócona była prawie z całą wsią. Delhomme musiał jej przyobiecać, że odtąd on będzie wypłacał ojcu kwartalną pensję, bo, co się jej tyczy, poprzysięgła, że nigdy już ust do starego nie otworzy.
Kozioł zadziwił pewnego dnia wszystkich, przychodząc do Zamku, tłumacząc się, że przyszedł odwiedzić ojca. Hjacynt, śmiejąc się bratu wprost w twarz, kazał Flądrze przynieść butelkę wódki, którą wypili wszyscy społem. Drwiny jego ustąpiły miejsca zdumieniu na widok Kozła, wyciągającego z kieszeni dziesięć sztuk pięciofrankówek i rozkładającego je rzędem przed ojcem.
— Trzeba się raz przecie porachować, ojcze... Przyniosłem rentę za ostatni kwartał — rzekł.
— O, szubrawiec!... od lat całych już nie dawał ani grosza staremu, a teraz przychodzi łasić mu się i przymilać, chce wziąć go na lep pieniędzy! — Ko-