Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chcecie więc ustąpić staremu ojcu? nie chcecie dać więcej, niż pięćset pięćdziesiąt?
Skłonny był już do zgody, kiedy żona znów pociągnęła go za rękaw, szepcząc:
— Nie, nie!
— To jeszcze nie wszystko — wtrącił Kozioł po chwili wahania. — A zaoszczędzone przez ojca pieniądze?.. Skoro macie pieniądze, nie będziecie chyba przyjmowali od nas?
Patrzył ojcu prosto w oczy, rozmyślnie pozostawiwszy sobie cios ten na koniec. Stary zbladł, jak płótno.
— Jakie pieniądze? — zawołał.
— Jakto, jakie? Umieszczone na procencie, w papierach. Dobrze je ojciec chowa.
Kozioł, który podejrzewał tylko ukrywanie skarbu, chciał się upewnić. Pewnego wieczora wydało mu się, że ojciec wyciąga z poza zegara jakiś zwitek papierów. Nazajutrz i dni następnych wyczekiwał, stojąc na czatach, ale nic nie zauważył, pozostał tylko pusty otwór.
Fouan z bardzo bladego zrobił się nagle purpurowy, taka zalała go fala gniewu, który wybuchnął wreszcie nazewnątrz. Zerwał się z krzesła i z gestem najwyższej wściekłości huknął na cały głos:
— Cóż, u licha ciężkiego? Załazicie mi w kieszenie?! Podglądacie mnie? Nie mam ani grosza, ani szeląga umieszczonego na procencie. Zadużoście mnie na to kosztowali!.. Co wam zresztą do tego? Czy nie jestem panem na swoich śmieciach? Czy nie jestem waszym ojcem?
Zdawało się, że urósł w tem nagłem zbudzeniu się w nim poczucia władzy. W ciągu lat całych żona jego i dzieci drżały ze strachu przed brutalnym despotyzmem głowy domu chłopskiego. Grubo myli się, kto sądzi, że niezdolny już jest do niczego.
— O! tatku! — próbował Kozioł zadrwić.