Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/396

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siedem franków pięćdziesiąt, hulano na dobre, używając ile wlazło. Zrazu wyciągał Fouan po dziesięć susów, chcąc żeby pieniądze trwały jaknajdłużej, zacinając się w uporze dawnego skąpstwa. Powoli wszakże wpadał w ręce hultaja syna, który umiał brać go na niesłychane jakieś historje, a czasem nawet tak wzruszał go opowiadaniami swojemi, że rozczulony stary posuwał hojność do dawania dwóch czy trzech franków odrazu. Niemałą rolę odgrywało przy tem własne jego obżarstwo, zwalczające wrodzone mu sknerstwo, podsuwające mu myśl, że lepiej przecie przejeść i przepić wszystko na wesoło, bez troszczenia się o przyszłość, skoro i tak prędzej czy później wszystko będzie przejedzone i przepite. Trzeba wszakże oddać sprawiedliwość Hjacyntowi, że uczciwie dzielił się z ojcem i, obdzierając go z pieniędzy, bawił go przynajmniej za to i raczył. Z początku, rad z dogadzania żołądkowi, nie myślał o ukrytym przez starego skarbie, a przynajmniej nie próbował dowiadywać się. Niech ojciec robi z nim co chce. Czegóż żądać od niego więcej, skoro płaci za hulanki. Dopiero w drugiej połowie miesiąca, wobec opróżnionych kieszeni Fouana, korcić zaczynała czułego synalka myśl o dostrzeżonych wówczas na gościńcu pieniądzach, Bóg wie, gdzie przez starego ukrywanych. Niepodobna było wyciągnąć z nich od niego ani szeląga. Burczał na Fladrę, podającą na stół nieomaszczone kartofle i zaciskał ze złością pasa, mówiąc sobie, że sensu niema takie skąpienie na jadle i duszenie groszy, że trzeba będzie jednak w końcu wypatrzyć kryjówkę ojca i wyciągnąć z niej ów tak podstępnie ciułany skarb!
Jednakże, nawet podczas ciężkich ostatnich tych dni miesiąca, nie nudził się Fouan. Córka i ojciec szli wówczas na połów, żeby mieć co włożyć do garnka, i stary, pociągnięty ich przykładem, zaczął brać udział w ich wycieczkach. Zrazu, kiedy po raz pierwszy zobaczył Flądrę, przynoszącą do domu kurę, złowioną na przerzuconą przez mur wędkę, rozgniewał się sro-