Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

samczą, podniecaną oporem dziewczyny. Żona jego roztyła się niepomiernie, wyglądała jak olbrzymia, poruszająca się kłoda. W dodatku karmiła: mała Laura wisiała jej wiecznie przy cyckach. Za to tamta, żonina siostra!... Aż zapach bił od świeżości młodego jej ciała, a pierś miała twardą i sprężystą, jak wymiona jałowicy. Nie zarzekał się zresztą ani jednej, ani drugiej: będzie miał w ten sposób dwie — jedną miękką i drugą twardą, każdą dobrą w swoim rodzaju. Starczy go na dwie; marzył o takiem życiu tureckiego baszy, pieszczonego, obsługiwanego, pławiącego się w rozkoszy. Dlaczego nie miałby żyć z obiema siostrami, jeżeli się na to zgodzą? Najlepszy sposób zacieśnienia przyjacielskich stosunków i uniknięcia podziału majątku, którego bał się panicznie, jakgdyby groziło mu odcięcie części własnego ciała!
Odtąd ciągle i wszędzie, w oborze, w kuchni, w każdym kącie, jak tylko pozostawali na chwilę sami, napaść i ostre bronienie się, rzucanie się na nią Kozła i odpychanie go przez Frankę. I zawsze ta sama krótka, rozpaczliwa walka: on, zapuszczający łapy pod jej spódnicę, chwytający ją pełną garścią za gołe ciało, ciągnący ją za włosy i obalający brutalnie, jak bydle, na które się chce wskoczyć; ona z zaciśniętemi zębami, z pociemniałemi ze złości oczami, zmuszająca go potężnem kopnięciem między nogi do wypuszczenia jej z uścisku. Żadne z nich ust nawet nie otwierało, nie słychać było nic, prócz palącego, przyśpieszonego oddechu, zdławionego charczenia, tłumionego odgłosu szamotania się. On powstrzymywał okrzyk bólu, ona spuszczała spódnicę i odchodziła, kulejąc, z obolałym dołem brzucha, czując jeszcze wpijające się w jej ciało wszystkie jego palce. A działo się to tuż pod bokiem Lizy, czasem nawet w tej samej izbie, podczas kiedy odwrócona była ona, układając bieliznę w szafie, jakgdyby obecność żony bardziej go jeszcze podniecała, zwłaszcza że pewien był upartego, dumnego milczenia dziewczyny.