Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/366

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie, nie, dosyć mam już tego!... O, gdyby był wiedział, co mnie tu czeka!... Lepiej było wyciągnąć kopyta w dniu, kiedy sprzedałem mój dom... A djabła zjedli, jeżeli myślą, że mnie mają w garśc. Wołałbym tłuc kamienie na szosie.
Zadyszał się aż z irytacji i musiał usiąść, z czego młody skorzystał, ażeby poruszyć nareszcie sprawę, w jakiej przyszedł.
— Słuchajcie, ojcze Fouanie, przyszedłem rozmówić się z wami o tem, co wam wiadomo. Bardz żałowałam tego, co się stało, ale musiałem przecie bronić się — sami rozumiecie? Napadł na mnie, byliście przecież świadkiem... Między mną i Franusi jest zgoda i tylko wy jedni możecie ułożyć całą rzecz. Żebyście tylko chcieli pójść do Kozłów i przetłomaczyć im.
Stary spoważniał. Kiwał głową, nie mogąc się zdecydować, co ma odpowiedzieć, kiedy, na jego szczęście, powrót Delhomme‘ów uwolnił go od tej konieczności. Nie zdziwili się bynajmniej, widząc w swoim domu Jana i przywitali go ze zwykłą uprzejmością. Ale Fanny na pierwszy rzut oka spostrzegła butelkę i dwie szklanki na stole. Nie krępując się, zabrała je i poszła po ścierkę. Wytarłszy stół, odezwała się sucho, — nie patrząc na ojca, do którego nie odezwała się ani jednem słowem od czterdziestu ośmiu godzin.
— Wiadomo ojcu dobrze, że nie życzę sobie tego.
Stary wyprostował się, dygocąc z oburzenia i złości, że córka śmiała robić mu przytyki przy ludziach.
— A to co znów? Cóż u wszystkich djabłów? Niewolno mi poczęstować przyjaciela szklanką wina?... Możesz sobie schować twoją lurę! Będę pił czystą wodę!...
Teraz ona z kolei poczuła się śmiertelnie urażo-