Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z ciastem mięsiła i chłopaka. Ktoby ich tam naliczył tych wszystkich parobków, co przechodzili przez jej ręce po wszystkich kątach, gdzie tylko chcesz, na słomie, na worach, na gołej ziemi bodaj... Co tu zresztą szukać daleko?... Jak chcesz się przepytać, mamy tutaj takiego, co go przydybałem z nią kiedyś w szopie na sianie, jak ją porządnie tarmosił...
Zachichotał znów i spojrzał z ukosa na Jana, czem go mocno zakłopotał. Od chwili, jak stary wszczął dyskurs o Jakóbce, nie odezwał się Jan ani słowem, bardziej jeszcze tylko przygarbił się i skulił.
— Niech no waży się kto tknąć ją teraz! — warknął Tron, trzęsąc się z gniewu, niczem pies, któremu wyrwano kość z pyska. — Odbiorę już ja takiemu ochotę!... Popamięta mnie!...
Soulas przyjrzał mu się, zdziwiony tym wybuchem zazdrości dzikiej bestji, poczem, wpadając znów w zwykłe otępiałe zamknięcie się w sobie, mruknął krótko:
— A, to już twoja rzecz, mój kochany...
Po odejściu Trona, który wrócił do swojego wozu, aby odwieźć worki do młyna, pozostał Jan jeszcze parę chwil ze starym, aby mu pomóc przy wetkaniu pali w pętlice. Widząc, że chłopak wciąż milczący jest i zasmęcony, owczarz zagadnął go:
— Chyba nie przez Jakóbkę taki jesteś struty?
Jan potrząsnął energicznie głową na znak przeczenia.
— Zatem przez inną?.. Jaka to może być inna, że nigdy nie przydybałem was razem?
Jan spojrzał na Soulasa. Przyszło mu na myśl, że starzy dają czasem mądre rady. Ulegając też bezwiednie potrzebie wywnętrzenia się, opowiedział staremu o wszystkiem: że posiadł Franusię i że teraz, po bójce z Kozłem, stracił już całkiem nadzieję dostania jej za żonę. Przez jakiś czas bał się nawet, żeby Kozioł nie podał go do sądu za pogruchotanie mu ręki, co, choć do połowy zaleczona już teraz, nie daje mu