Strona:PL E Zola Ziemia.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

galopowanie jego po szosie mimo sklepu Maequeron’a. Ale ksiądz Godard był już daleko na przedzie, ojciec nowonarodzonego musiał przebiec przez most, wspiąć się po krawędzi wzgórza i dopiero na szczycie, na rozstaju drogi, zobaczył księdza.
— Księże proboszczu! Księże proboszczu!
Ksiądz odwrócił się i zatrzymał na chwilę.
— Co takiego?
— Jest już chrzestna matka!.... Nie może ksiądz proboszcz odmawiać ochrzczenia dzieciaka. — Ksiądz stał przez chwilę nieporuszony. Potem zawrócił i tym samym wściekłym krokiem zbiegł ze wzgórza za chłopem. Nie zamieniwszy ze sobą ani słowa, wpadli obaj do kościoła. Ceremonja odbyła się w błyskawicznem tempie, ksiądz popędzał: „Wierzę“ chrzestnych rodziców, namaścił dziecko, posypał sól i polał wodę jednym tchem. Natychmiast po ceremonji popchnął obecnych do podpisania aktu.
— Księże proboszczu, przywiozłam dla księdza pudło cukierków, ale mam je w kufrze — rzekła pani Karolowa.
Podziękował gestem i uciekł, powtórzywszy raz jeszcze pod adresem wszystkich:
— Tym razem żegnam was na dobre!
Kozłowie i ich goście, zadyszani tempem obrzędku, patrzyli na oddalającego się, dopóki z rozwianą swoją sutanną nie znikł im z oczu na zakręcie drogi. Cała wieś była w polu, tylko trzej mali chłopcy znaleźli się przed kościołem w oczekiwaniu cukierków. Uroczystą ciszę przerywał jeno nieustający, miarowy klekot parowej młockarni.
Po powrocie do domu Kozłów, przed którym zatrzymał się kabrjolet z kufrem, postanowiono zapić uroczystość, aby potem, wieczorem, powrócić na przyjęcie. Była dopiero czwarta, za długo byłoby im czekać do siódmej. Kiedy wino i szklanki ustawione zostały już na kuchennym stole, pani Karolowa zażą-